Hej :)
Z wielką przykrością rozstajemy się z wami. Jejku od kwietnia aż do grudnia. To było niesamowite. Nie no dziękuję wam za to, że byliście tutaj z nami. A najbardziej tym którzy byli od początku do samego końca. Okey nie będę się za bardzo rozpisywać, bo się wzruszę ;). Jeszcze raz wam dziękuję. x
A co do tego rozdziału pisała go współautorka o której wspomniałam w poprzednim rozdziale. Pewnie nas zabijecie za taki koniec, ale warto było z wami być tutaj od niemal 8 miesięcy. Nie no kocham was i za te wszystkie 90.713. Jejku widzicie tą liczbę! Właśnie to niesamowite, dla mnie nie realne. Dobra znów się rozpisałam -.-'
Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nam tego za złe, że tak skończyliśmy tą powieść, ale wiecie mus to mus. Dziękujemy jeszcze raz za wszystko i wgl. Miłego czytania .
Martyna, Ola & Patrycja :)x
55.
Z perspektywy Martyny.
-Pani jest z rodziny?-zapytał lekarz patrząc z pot byka z okularów.
-Tak. Nie. Ja jestem jego dziewczyną.
-Może pani do niego wejść.
Weszłam tam, najciszej jak potrafiłam. Jego powieki były sklejone ze sobą. Skóra była bialutka jak ściana. On podpięty do aparatury, nie ruszając się. Spał. Podeszłam bliżej, wzięłam go za rękę i trzymałam, tak delikatnie, opiekuńczo jak nigdy. Jego dłonie były strasznie zimne.
-Harry proszę obudź się. Kochanie.-powiedziałam w jego stronę. Czułam jak łza jedna za drugą spływa mi po policzku. przetarłam ją palcem wzskazujacym. Dołączając z powrotem dłoń do drugiej.
-Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.-wyszeptał.
-Jejku. Obudziłeś się! Kochanie! Poczekaj zaraz idę po lekarza.!-o niemal to wykrzyczałam. Byłam w niebo wzięta.
-Nie idź. Nie teraz. Teraz pocałuj mnie proszę.
Tak jak prosił zrobiłam. Pochyliłam się nad nim i musnęłam jego ciepłe, miękkie usta.
-A teraz idę.-powiedziałam w jego stronę. Zauważyłam, że w kąciuku jego oczu gromadzi się łza.
-Nie płacz. Wszystko będzie dobre.-powiedziałam przecierając mu ją.
-Ja po prostu kocham Cię!.
Poszłam po tego lekarza. On natychmiastowo szedł za mną. Wszedł do sali. I zapewnił, że wszystko idzie zgodnie z planem.
-Przepraszam moge panią prosić ?
-Tak. Oczywiście.
Wyszliśmy za drzwi . Doktor ściągnął swoje okulary i zaczął mówić...
- Bardzo mi przykro z tego co się stało ale niestety pani chłopak powoli umiera.
Wtedy nogi miałam jak z waty. Cały świat mi się załamał. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Niech się pani nie załamuje . Jest jedno wyjście.
-Jakie ?!..
-Musi znaleźć się dawca by oddać krew panu Styles.Dlaczego? Pani chłopaka ma bardzo rzadką krew. Niestety dowiezienie tej krwi z końca Anglii zajeło by za dużo czasu. Jemu zostało jakieś 15 godzin życia.
-Panie doktorze. Są tutaj ze mną moi przyjaciele możemy wszyscy się zbadać. Musimy go uratować.
-Dobrze a więc zapraszam do gabinetu wraz z całą paczka.
Podeszłam do reszty i opowiedziałam im co sie dzieje. Wszyscy natychmiast poszli za mną....
*Około godzine później*
Siedzieliśmy i czekaliśmy na wyniki które miały byc chwile temu. Doktor wyszedł z gabinetu i trzymał w ręce jakąs kopertę.Wszyscy podbieglismy do niego.
-Panie doktorze i co ?
-Niestety ale tylko pani ma zgodność.
-Ale ja podejmę się tego...
-Przy tym że badaliśmy zgodność, okazało sie że ma pani zbyt mało czerownych krwinek.Jeśli odda pani mu krew bardzo możliwe że pani nie przeżyje.
- Martyna NIE!-Ola wykrzyczała mi prosto w twarz.
-Ola ja musze.
-Nie!
-Doktorze zgadzam się.
-Jest pani pewna.
-Tak ja musze mu pomóc. Ja go kocham .
-Dobrze niech pani się przgotuje.
Pożegnała się z wszystkimi i poszłam za lekarzem. Przedtem dałam jeszcze Oli list do Harryego.
*2 dni później* Oczami Zayn`a
-Harry się obudził. Wszyscy przybiegli.
harry popatrzył po twarzach i zapytał jeszcze zmęczony :
-Gdzie jest Martyna?
Wszyscy popatrzyli na siebię . Po dłuższej chwili Zayn powiedział :
-Harry umierałeś. Zgodność.... Miała...
Rozpłakał się .
-Zayn mów że kurwa!- Harry się denerwował.
-Martyna nie żyje. Uratowała Ciebie.
-Co?!
-Jak wy mogliście dopóścic do tego że ona nie żyje ?!. Przecież to ja mogłem umrzeć . Boże dlaczego ?!
***
Kilka dni później odbył się jej pogrzeb.Harry był na nim lecz nie trzymał sie wogóle.Fani składali mu najszczersze kondolencje. On jednak zachowywał się tak jakby jego nie było tak samo jak Martyny. Po pogrzebie Ola dała mu list. Kiedy go przeczytał rozpłakał się. Wszyscy wsiadnęliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Kiedy jechaliśym zaczęło padać i rozpętała się piekielna burza. Kierował Louis nic nie wiedział. Niestety mieliśmy wypadek i nikt nie przęzył .